Zobaczcie, jakie skarby znaleziono na Dolnym Śląsku i przeczytajcie ich historię na kolejnych slajdach. Możecie na nie przechodzić za pomocą strzałek lub gestów na smartfonie >>>Mat. pras Jakościowa zmiana nastąpiła dopiero w latach 30. ubiegłego stulecia wraz z powstaniem Centralnego Okręgu Przemysłowego. Wszystko zburzyły jednak 1 września 1939 roku i powojenna, komunistyczna władza, karząca ekonomicznie regiony, w których antykomunistyczna partyzantka trwała długie lata po wojnie. Tak było np. na Podlasiu. W niektórych przypadkach, kiedy jednostka była zupełnie pozbawiona dostępu do jakichkolwiek racji żywnościowych, akty kanibalizmu były ostatecznością. Niestety zebrane po wojnie dowody świadczą, że kanibalizm praktykowano nawet wówczas, gdy osiągalne było inne pożywienie, co oznacza, że był on kwestią wyboru, a nie konieczności. Odkrycia dokonano podczas remontu jednej z kamienic w centrum Łodzi. Budynek skrywał ponad 400 zabytkowych przedmiotów, ukrytych tam najprawdopodobniej na początku II wojny światowej przez . Zgorzelec. Dziś miasto graniczne. Po drugiej wojnie światowej podzielone na dwa odrębne organizmy, polski i niemiecki. Oba wrogie sobie byty rozdzielały wody rzeki Nysy, wtedy nazywanej więc transporty ze wschodu na zachód. Z ludnością zagubioną,przygnębioną faktem wyrwania z ziemi dziadów i ojców. Zasiedlając Zgorzelecnagle znaleźli się oni na wrogiej ziemi. Jakoś trzeba było jednak żyć. Jakoś w Zgorzelcu (wtedy nazywanym Zgorzelicami) szybko zaczęłydziałania, mające na celu rozpoczęcie w tym nowym miejscu na zieminormalnego funkcjonowania. Już w 1946 roku, 02 stycznia, rozpoczyna swądziałalność sąd grodzki na powiat zgorzelicki, a 14 stycznia 1946 roku stworzonyzostaje pierwszy budżet się, oj działo wtedy w mieście. Oto 8 i 9 lutego 1946 roku rzekaNisa pokazała swoje oblicze. Podnosi się o ponad 2 metry! Zrywa życia miejskiego w powojennej rzeczywistości przerywają iściesensacyjne informacje, którymi ludzie zawsze żyli. Bo oto w lipcu 1947 roku,czyli dwa lata po wojnie, zostaje zatrzymanych przez ormowców ze Zgorzelca12 SS-manów i 356 przemytników. Mimo upływu przeszło dwóch lat odzakończenia drugiej wojny światowej w Europie, to jednak dalej żyły demonywojny. I próbowały się uaktywniać w różnych miejscach, tym razem żył też chyba najbardziej zajmującym tematem, jaki zawszeporuszał wyobraźnię wśród ludzi, tym tematem były skarby!Po wojnie różnej maści szabrownicy, poszukiwacze… przemierzali różnezakątki Polski zachodniej z nadzieją odnalezienia wielkich skarbów III Rzeszy, októrych było głośno już z chwilą zakończenia działań wojennych. Nie inaczejbyło w tym mieście granicznym. W dniu 30 czerwca 1947 roku gazeta DziennikZachodni ,w numerze 176, donosi w tonie iście sensacyjnym o cennym odkryciuw Zgorzelicach. Tytuł artykułu - „Świadectwa polskości Dolnego Śląska”. Wartykule możemy wyczytać, że podczas przeprowadzanej przez MO inspekcjisanitarno-porządkowej odkryto w częściowo zniszczonym i opuszczonymbudynku, będącym kiedyś siedzibą urzędnika parafialnego, wielki skarb dlakultury. Otóż w piwnicy tego budynku odnaleźli skrzynię okutą żelaznymisztabami. Po jej otwarciu znaleziono między innymi foliały, pergaminy, księgi…Na dodatek pod specjalnym przykryciem, które miało maskować dalszązawartość skrzyni znaleziono: „Ułożone w kopertach zwoje pergaminu,zaopatrzone pieczęciami oraz zbiór ksiąg oprawnych w barwną tłoczoną skórę”Znalezione dokumenty pochodziły z XV i XVI wieku. Niezwykle cennymznaleziskiem była księga parafialna miasta Zgorzelec z XVI . W niej to były„wszystkie polskie nazwiska parafian”.Sensacyjne były też dokumenty zawierające opowieści o historii jednak największym skarbem tej skrzyni był dokument „Projekty ustaw”,a zaczynały się one tymi oto słowami: ,,Fryderyk August z Bożej łaski królaPolski, Pruski i Litewski Mazowiecki…”.Dokumenty, po ich zaewidencjonowaniu, zostały przewiezione do Uniwersytetu o sensacyjnym znalezisku powtórzyła potem, po kilku dniach, gazeta,,Słowo Polskie” ( r., Nr 183). W artykule pt. „Cenne dokumenty zeZgorzelca w Archiwum Państwowym” zmienia się miejsce ich przekazania naArchiwum Państwowe. Czyżby to było archiwum, które dzisiaj znajduje się wBolesławcu? W artykule opisuje się też szczegółowo co odnaleziono w Vierzig Fragen von der Secle 1 tom2/ Ein Trost – Buechlein von 4 Completnionen (1 tom)3/ Metryki chrztów, ślubów i zgonów miejscowości Bąków (powiat Kluczbork) zlat 1675 -17654/ Kronika Zgorzelca z lat 1311-1653 (1 tom).5/ Dokument dotyczące sporu między proboszczem a klasztoremFranciszkanów w Zgorzelcu z dnia Dokument dotyczący prawa składu dla miasta Zgorzelca wydany przez JanaCzeskiego Dokument dotyczący dróg handlowych wydany przez Konrada biskupapruskiego w r. Dokument dotyczący zwolnienia od daniny kilku wiosek w pobliżu Zgorzelcawydany przez Władysław, króla Czech i Węgier w Budzie w r. Dokument dotyczący cechów w Zgorzelcu wydany przez Fryderyka Augusta,króla polskiego w r. racji ważności tego znaleziska pozwoliłem sobie przytoczyć wszystkiedokumenty odnalezione w skrzyni. Choć, jak zauważył uważny czytelnik, nie matutaj dokumentów wymienionych z nazwy w Dzienniku Zachodnim, takich jak,,Projekty ustaw Fryderyka Augusta … z Bożej łaski króla Polski, Prus i Litwy,Mazowsza”, księgi parafialnej z XVI miasta Zgorzelec zawierającej ,,wszystkiepolskie nazwiska parafian”. Czyżby to było przeoczenie redakcji? Być na to pytanie można znaleźć odpowiedź w Archiwum Państwowym,do którego trafiły powyższe zbiory. Ten temat jeszcze podnosiła gazeta TrybunaDolnośląska w swym artykule z dnia r. (nr 161) pt. ,,Cennedokumenty z XIV w. w bibliotece Uniwersytetu Wrocławskiego”. W artykulewymienia się znalezisko opisane już wcześniej jednak kolejny raz kieruje sięjego dalszy losy do Wrocławia, a konkretnie do biblioteki uniwersyteckiej. Jakwięc jest naprawdę? Warto, by to sprawdzić…Myliłby się jednak czytelnik jeśli myślałby, że to koniec sensacyjnychodkryć w Zgorzelcu w tamtym okresie. Już kolejne dni przynoszą dalszesensacyjne odkrycia skarbów zdeponowanych z Polskie z dnia r., w numerze 176 głośno krzyczy wswym artykule: „Odkrycie skarbu w Zgorzelcu W podziemiach MuzeumMiejskiego odkopano trzy skrzynie eksponatów muzealnych”W pierwszym zdaniu tego artykułu wyjaśnia się czytelnikowi skąd te skarby.„Niemcy uciekając w popłochu z terenu Dolnego Śląska, nie mogli zabrać ze sobąwszystkiego i co cenniejsze przedmioty zakopywali w najrozmaitszychschowkach. To jest przyczyną i źródłem „odkrytych skarbów”. To stwierdzenie pozostało aktualne do naszych czasów. Co jednak odnaleziono w piwnicachMuzeum Miejskiego? Zapewne skarby jeszcze długo leżałyby w swej skrytce,gdyby nie żona woźnego Muzeum, Hendler. Otóż opowiedziała ona, w tonieiście tajemniczym, że pod koniec wojny kiedy trwała ewakuacja „słyszała rumorw piwnicach i trzaskanie łopat”. Była pewna, jak mówiła, że „zakopali w piwnicymuzeum jakieś rzeczy”. Jak niestety rzadko bywa, informacja żony woźnegookazała się prawdziwa. Podczas prac komisji, która rozpoczęła poszukiwania,odnaleziono trzy skrzynie żelazne. Jak pisze autor artykułu ,,(…) Zawartość tychskrzyń przeszła wszelkie oczekiwania(…)”. Zaspakajając ciekawość czytelnikawymieńmy, co leżało w skrzyniach i oddajmy głos jeszcze raz autorowiartykułu?! ,,Przed oczyma zebranej komisji zabłysły złote pierścionki, kielichy,zegarki, biżuteria, złote monety i nas chyba najbardziej ciekawepozostanie zapewne ten zwrot ,,i tym podobne”! Co się kryło pod nim? Tegochyba nigdy się nie dowiemy. Skarbami w skrzyni były też zegary, monstrancje,cynowe kubki z XVI i XVII w., patery, krucyfiksy, lichtarze, tabakierki i znowutajemniczy zwrot itp. Podczas dalszych poszukiwań w piwnicy znalezionorównież wielki zbiór złotych monet w ilości przeszło 700-set! Wszystkie rzeczy-skarby z piwnicy oddano pod opiekę Urzędowi Bezpieczeństwa w Zgorzelcu. Cosię jednak stało dalej z tymi przedmiotami? Gazeta o tym milczy, jednakwysuwa pewne pytanie „(…) ile jeszcze takich „skarbów” leży ukrytych wpiwnicach na tutejszym terenie, czekając na swego odkrywcę”. Ano właśnie,ile…Trybuna Dolnośląska z tego samego dnia (nr 180) publikuje artykuł podjeszcze bardziej wymownym tytułem:„Zgorzelec pełen skarbów. Tym razem wpodziemiach Muzeum Miejskiego”. Gazeta podaje szczegółowo kto był w komisji, która te skarby komisji był referent kultury i sztuki ob. Galant. Dowiadujemy się też ileważyły skrzynie (trzy). Ich wagę oszacowano na przeszło 200 kg. Nie wiemyjednak, czy 200 kg ważyła jedna, czy też wszystkie skrzynie. Opis odnalezionyprzedmiotów też w zasadzie odpowiada temu, co napisała gazeta „SłowoPolskie” z tą różnicą, że jest tutaj doprecyzowane ile było złotych monet- byłoich 734 i miały pochodzić z okresu średniowiecza, a więc bardzo cenne!Ciekawostką opisaną w artykule jest to, że z komisyjnego otwarcia sporządzonokomisyjny protokół i zawartość skrzyń miano przekazać na rzecz skarbupaństwa, a więc nie do Urzędu Bezpieczeństwa, jak pisała gazeta SłowoPolskie…Czy faktycznie zostały przekazane skarbowi państwa? Co stało się z nimidalej? Gdzie obecnie znajdują się skarby odnalezione w 1947 roku w tymmieście? Gdzie są księgi, gdzie jest złoto, srebro schowane w piwnicachbudynków Zgorzelca? Co się dzisiaj z nimi dzieje…??? Zapewne czytelnikchciałby się tego dowiedzieć… Pójdziemy ich tropem i może odtworzymy ichlosy późniejsze. Oby tak się ofertyMateriały promocyjne partnera Olsztyńska policja poszukuje od czwartku Agnieszki Obarzanek. 38-letnia mieszkanka gminy Jeziorany zaginęła. Nad jeziorem znaleziono część jej rzeczy. Policjanci proszą o pilny podaje TVN24, od czwartku nie ma kontaktu z kobietą. Wiadomo, że Agnieszka Obarzanek wyszła z domu w ubiegły czwartek ok. godz. 14:00. Ostatni raz widziano ją w miejscowości Tłokowo między jeziorami Ring, a Agnieszka ObarzanekTo właśnie tam znaleziono część osobistych rzeczy należących do zaginionej kobiety. To jej telefon komórkowy oraz bluzka z długim rękawem. W dniu zaginięcia mogła mieć na sobie jasną, biało-błękitną bluzkę oraz dżinsowe spodenki. Według policji, kobieta mogła oddalić się z tego miejsca. Agnieszka Obarzanek ma 170 cm wzrostu. Ma niebieskie oczy, jest szczupła. Nad ustami ma poszukują ratownicy, policja, rodzina oraz przyjaciele. Policjanci nie wykluczają żadnej część artykułu pod materiałem wideoZobacz także: Opuszczony "szpital śmierci". Polacy weszli do byłego sanatorium dla gruźlikówŹródło: TVN24, WP Wiadomości Przedmioty z brązu i żelaza sprzed 2600 lat odkryli archeolodzy podczas badań w rejonie podbielskich Kobiernic i Porąbki. Bogusław Chorąży z działu archeologii bielskiego Muzeum Historycznego powiedział PAP, że to mogą być najstarsze przedmioty na tych ziemiach. „To bardzo ważne odkrycia z naukowego punktu ... Czytaj więcej... Delegatura w Wałbrzychu Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków we Wrocławiu pozyskała ostatnio bardzo cenne zabytki archeologiczne. Według wstępnej oceny archeologów tak dużego, formalnie zgłoszonego znaleziska średniowiecznych brakteatów, nie było na Dolnym Śląsku od co najmniej 100 lat. Blisko 2800 monet odnaleziono na terenie gminy Łagiewniki. ... Czytaj więcej... Po przebadaniu stanowiska ze skarbem rzymskich denarów z Półwsi odnaleziono trzy kolejne monety – podało w czwartek Muzeum w Ostródzie. Skarb, którego główną część odkryto przypadkowo przed pięciu laty, liczy obecnie 112 srebrnych denarów z I i II wieku n. e. Jak poinformował PAP ... Czytaj więcej... Pozostałości kolejnego średniowiecznego skarbu odkryli w trakcie październikowych poszukiwań archeologowie w Zawichoście-Trójcy (Świętokrzyskie). Wiosną w tym miejscu znaleziono skarb z prawie 2 tys. monet piastowskich. Wszystko wskazuje na to, że nie jest on jedyny. W ubiegłym tygodniu w Zawichoście-Trójcy zakończono kolejne badania. Kierowali nimi ... Czytaj więcej... Podczas prac archeologicznych w gminie Biskupiec odkryto 13 denarów bitych w IX wieku przez władców z dynastii Karolingów – podało we wtorek Muzeum w Ostródzie. Kilka miesięcy wcześniej w tym samym miejscu odkryto skarb złożony z ponad stu karolińskich monet. Jak przekazał PAP Łukasz ... Czytaj więcej... Charakterystyczne berła sztyletowe, sztylety, siekiery i dłuta z brązu! 27 lipca 2021 r., podczas usuwania kamieni ze swojego pola, rolnik z pow. sulęcińskiego dokonał odkrycia skarbu z epoki brązu. Prace polowe zostały natychmiast wstrzymane i teren został zabezpieczony. Dzień po odkryciu powiadomiono służby konserwatorskie. ... Czytaj więcej... “Był pierwszy z cieplejszych dni tej wiosny” – wspomina Artur Rybski, członek Stowarzyszenia Weles Grupy Historyczno-Eksploracyjnej. Wraz z kolegą Mariuszem Gajewskim, po wielu godzinach bezowocnych poszukiwań, zmęczeni i pogryzieni przez owady, kierowaliśmy się w stronę zaparkowanych samochodów. To był jeden z ostatnich sygnałów jaki ... Czytaj więcej... 11 listopada 2020 r. Przemysław Witkowski – prezes Biskupieckiego Stowarzyszenia Detektorystów “Gryf” zgłosił służbom konserwatorskim fakt odkrycia niezidentyfikowanej przez niego srebrnej monety. Mało kto spodziewał się wówczas, że właśnie odkryto unikatowy w skali całej Polski skarb denarów karolińskich! Szybko okazało się, że w sąsiedztwie ... Czytaj więcej... Obrączki i pierścionki znaleziono wraz ze średniowiecznymi monetami zakopanymi na polu kukurydzy w Słuszkowie k. Kalisza. Według dr Adama Kędzierskiego z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN, który kierował badaniami, jest to jeden z najbardziej intrygujących skarbów z terenu Polski. Kaliscy i warszawscy archeolodzy znaleźli ... Czytaj więcej... Podkaliska wieś Słuszków, już 62 lata temu stała się sławna wśród miłośników historii i numizmatyki, za sprawą ujawnienia wielkiego skarbu liczącego ponad 13 tys. zabytków. Okazuje się jednak, że w Słuszkowie jeszcze wiele pozostaje do odkrycia! Najbardziej znany, pierwszy skarb odkryto przypadkowo w 1935 ... Czytaj więcej... Nawigacja wpisu Na filmach widzimy je w skrzyniach wydobytych z dna oceanu lub spiętrzone w złote góry w trudno dostępnych jaskiniach. W rzeczywistości skarby znajdowane są zazwyczaj w ziemi i nie wyglądają tak efektownie. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Wiener Neustadt, przełom XIII i XIV w. Jest ciemno, całe miasto śpi. Dwóch mężczyzn po cichu wychodzi z domu. Jeden z nich ma w ręku zawiniątko, a drugi łopaty. Rozglądają się, czy nikt ich nie śledzi. Zaczynają kopać. Gdy dół ma już metr, mężczyźni przerywają pracę i wkładają do niego worek, słychać brzęk metalu, gdy zawartość uderza o dno. Wiener Neustadt, 2007 r. Andreas K. kopie w przydomowym ogrodzie dół na oczko wodne. Na łopacie znajduje dwa oklejone gliną metalowe przedmioty. Potem kolejne. Ponieważ nie wyglądają zbyt atrakcyjnie, a robota czeka, pakuje je do pudeł i chowa w piwnicy. Wiener Neustadt, 2010 r. Andreas K. przed sprzedażą domu robi porządki w piwnicy, gdy natrafia na kartony. Wyschnięta ziemia tu i ówdzie odpadła, odsłaniając zaśniedziałe srebro. Mężczyzna czyści jeden z przedmiotów. Po chwili trzyma w ręku rozetę z kolorowymi oczkami. Zaczyna pucować resztę. Zdaje sobie sprawę, że ma w piwnicy skarb – 153 sztuki starej srebrnej biżuterii ozdobionej perłami i koralami oraz kilkadziesiąt innych metalowych fragmentów. W Internecie zamieszcza zdjęcia brosz, zapinek, zawieszek, pierścieni z prośbą o identyfikację. Ktoś radzi, by zgłosił znalezisko archeologom. Wiedeń, początek 2011 r. W Urzędzie ds. Zabytków nie wierzą własnym oczom – zabytki pochodzą bowiem z końca XIII lub początku XIV w. Prasa donosi o najwspanialszym średniowiecznym skarbie Austrii. Jego właściciel chce zostać anonimowy, nie zamierza go spieniężać, tylko udostępnić zwiedzającym i badaczom. Wiedeń, Hofburg, 2 maja. Pierwsza publiczna prezentacja skarbu. Początek tej opowieści jest fikcyjny, reszta to prawda, przynajmniej według Andreasa K., chociaż trudno sobie wyobrazić, że od razu nie zainteresował się, na co trafił. Na razie o tym, jak srebro trafiło do ziemi, można jedynie spekulować – równie dobrze mogło zostać schowane w czasie wojny lub zarazy przez bogatego kupca lub złotnika, jak i skradzione. Tym bardziej że miejsce ukrycia skarbu znajduje się blisko głównej ulicy handlowej miasta. Biżuteria mogła też być schowana na czarną godzinę. Archeolodzy i historycy mówią, że więcej będzie można powiedzieć za dwa, trzy lata. Podziemne banki Uważa się, że skarby trafiały do ziemi w wyniku zagrożenia – wojny lub najazdu, ale nie musiało tak być. Tak samo jak nie zawsze skarbami muszą być mieszki ze złotymi monetami czy worki biżuterii. Dla archeologów skarby to znaleziska gromadne niepowiązane z żadną osadą ani pochówkiem, jednorazowo zdeponowane. Przedmioty te najczęściej wykonane są z kruszcu, ale niekoniecznie, bo wszystko zależy od tego, co dla deponującego stanowiło największą wartość. – Przyczyn wyłączenia z obiegu, czyli tezauryzacji, mogło być wiele – zagrożenie, chęć ukrycia majątku przed bliskimi, ale był to też sposób na przechowywanie nadwyżek dóbr – mówi archeolog i numizmatyk dr Mateusz Bogucki z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN. – Skarbami są też znaleziska o charakterze kultowym, np. ofiary dla bogów lub ofiary zakładzinowe. W kościele w Roskilde, w Danii, w końcu XI w. wmurowano w fundamenty kościoła zestaw monet. Wiadomo było, że nikt do nich nie dotrze, dopóki kościół się nie zawali. Bo skarby kultowe tym różnią się od innych, że z założenia były bezzwrotne. Chowanie w ziemi wartościowych przedmiotów, jak narzędzia czy broń, zdarzało się już w pradziejach. Tezauryzacja zyskała popularność w okresie wpływów rzymskich na terenie Barbaricum. W Polsce znaleziono kilka skarbów rzymskich (np. w Zagórzynie, koło Kalisza, w 1927 r. 3 tys. srebrnych denarów i złotych monet z V w.), ale najwięcej takich odkryć miało miejsce w Wielkiej Brytanii. W zeszłym roku na polu w Somerset poszukiwacz Dave Crips znalazł dzban z 52 tys. rzymskich monet z III w., których wartość odpowiadała wysokości czteroletniego żołdu legionisty. Szczęście spotkało Davida Bootha, który na pierwszej wyprawie z wykrywaczem metali w 2009 r. natrafił na cztery złote torkwesy – obręcze do noszenia na szyi z II/I w. Znalezione przez niego w szkockim hrabstwie Stirlingshire torkwesy były ulubionymi ozdobami barbarzyńców, doskonale nadającymi się na lokatę kapitału. Europę ogarnęło prawdziwe szaleństwo chowania skarbów w ziemi między IX a XII w. – W samej Gotlandii zarejestrowano ponad 700 takich znalezisk z tego czasu. Nie do końca rozumiemy przyczyny tego zjawiska, ale łączy się to ze specyficznym modelem gospodarki – tłumaczy dr Bogucki. – Ponieważ w Polsce do początku XI w. monety były warte tyle co kruszec, często zakopywano srebrny złom, czyli pokruszone i połamane monety i ozdoby zwane siekańcami. Zdaje się, że z czasem, w późnym średniowieczu i nowożytności, rzeczywiście coraz częściej przyczyną, dla której człowiek wolał oddać swoje mienie na przechowanie ziemi niż innemu człowiekowi, było zagrożenie lub związana z nim trauma. Potwierdza to chociażby wydarzenie sprzed kilku miesięcy z Bytomia, gdzie dwaj robotnicy wymieniający okna natrafili pod parapetem jednego z mieszkań na ukryte ruble, dolary i biżuterię z początku XX w. Sprzedali je za 20 tys. zł, ale ich nagłe wzbogacenie się wzbudziło podejrzenia. Śledztwo wykazało, że monety schowało małżeństwo repatriantów ze Wschodu, którzy zmarli nie wyjawiając wnukowi – jedynemu spadkobiercy – miejsca ukrycia skarbu. Podobnie mogło być ze srebrem z Wiener Neustadt. Ci, którzy go zakopali, nie powiedzieli nikomu o skrytce. Opłacalny przypadek W historii odkrycia skarbu w Wiener Neustadt niektórym zabraknąć może mocnego zakończenia, bo oddanie skarbu badaczom jest szlachetne, ale nie podnosi adrenaliny. Wielu osobom trudno zrozumieć, dlaczego Andreas K. nie wziął nagrody (wartość skarbu wyceniana jest na kilkaset tysięcy euro). Tymczasem sprawa nie jest taka prosta, gdyż, po pierwsze – mógł jej po prostu nie chcieć, po drugie – w Austrii wcale nie jest to takie proste jak w Wielkiej Brytanii, gdzie znalazca – niezależnie od tego czy przypadkowy, czy nie – ma prawo do nagrody, którą dzieli się z właścicielem pola. Tak było w przypadku anglosaskiego skarbu w Staffordshire, odkrytego w 2009 r. przez żyjącego z renty poszukiwacza zabytków Terry’ego Herberta. 3490 przedmiotów ze złota (5,1 kg), srebra (1,4 kg) i drogich kamieni datowanych od VI do VIII w. wyceniono na 3 mln 285 tys. funtów. Muzeum w Staffordshire, które chce przejąć te zabytki, musi wypłacić tę sumę Herbertowi i właścicielowi pola. U nas nagroda należy się tylko przypadkowym znalazcom, takim jak Marcin Ziętal ze Skib, który dwa lata temu zgłosił odkrycie brązowej biżuterii sprzed 2,7 tys. lat, za co Ministerstwo Kultury przyznało mu 15 tys. zł. Na nagrodę w żadnym wypadku nie mogą liczyć szperacze posługujący się wykrywaczami metali. Kiedyś skarby znajdowano przypadkowo. Pierwszy ich wysyp miał miejsce w XIX w., co wiązało się z głębszą orką, która wydłubywała z ziemi garnki pełne pieniędzy, oraz z narodzinami archeologii i pojawieniem się ludzi, którzy zajęli się rejestracją takich odkryć. Dobrym przykładem jest znaleziony w 1882 r. w Witaszkowie koło Gubina scytyjski skarb z VI w. składający się z 20 najwyższej klasy artystycznej przedmiotów ze złota (część zaginęła w czasie wojny, część można zobaczyć w Berlinie). Z czasem jednak zorientowano się, że zabytki archeologiczne można dobrze sprzedać, więc liczba zgłoszeń przypadkowych odkryć spadła. Teraz, kiedy każdy może kupić wykrywacz metali, jest jeszcze gorzej. – Większość skarbów odkrywanych w Polsce przez poszukiwaczy nie trafia do badaczy, tylko są spieniężane. Z szacunków wynika, że co roku znajdowanych jest u nas od kilku do kilkunastu skarbów, ale informacje o nich są szczątkowe – mówi dr Bogucki. Wynika to przede wszystkim ze złego prawa, dogmatycznej postawy części środowiska archeologicznego i złego funkcjonowania służb konserwatorskich. Na szczęście takie znaleziska zdarzają się też archeologom prowadzącym badania na terenach przeznaczonych pod inwestycje. W 2006 r. archeolodzy natrafili w Łosieniu (dzielnica Dąbrowy Górniczej) na garnek z tysiącem srebrnych monet z XII w. W tym samym roku w Małogoszczy koło Kielc, w trakcie robót ziemnych przy podłączaniu kanalizacji do domku jednorodzinnego, znaleziono naczynie z ponad 400 monetami z XI w. Właściciel zgłosił znalezisko, podobnie jak w zeszłym roku zrobiły to trzy panie z Bonina (okolice Koszalina), które sadząc kwiatki natrafiły na dwa dzbany z 4300 monetami z tego samego okresu. Królewskie klejnoty Czasami odkrycia skarbów zgłaszają detektoryści. Tak było w przypadku ponad 800 srebrnych monet i siekańców z XI w. znalezionych koło Mózgowa, w okolicach Iławy, które były drugą częścią skarbu znalezionego w tym miejscu w XIX w. i zaginionego w czasie II wojny światowej. Specjalistą od badania miejsc dawnych odkryć na terenie Wielkopolski jest poznański archeolog Mirosław Andrałojć, który natrafił na resztki znalezionych wcześniej skarbów z X i XI w. w takich miejscowościach, jak Kąpiel, Dzierznica, Zalesie czy Rogoźno. To ważne, bo w badaniu skarbu najbardziej liczy się odnalezienie go w całości. – Tylko wtedy możemy rekonstruować stosunki gospodarcze – podkreśla dr Bogucki. – Może i najwięcej skarbów pochodzi z wczesnego średniowiecza, ale najwspanialszy jest XIV-wieczny skarb średzki, w którym oprócz monet są także klejnoty królewskie i w dodatku, jak żaden inny, daje się powiązać z konkretnymi osobami i wydarzeniami historycznymi. Najpierw wiosną 1985 r. w miejscowości Środa Śląska, na Dolnym Śląsku, operator koparki natrafił na garnek pełen srebrnych monet. Trzy lata później kawałek dalej łyżka koparki zahaczyła o kolejne naczynie, tym razem wypełnione srebrnymi i złotymi monetami oraz klejnotami. Gdy archeolodzy zjawili się na miejscu, skarbu już nie było. Kilka lat minęło, zanim udało się go odzyskać, choć do dziś nie ma pewności, czy w całości. Od razu było jasne – w Środzie Śląskiej natrafiono na skarb o największej randze państwowej. Wśród klejnotów była bowiem korona zdobiona 193 szmaragdami, szafirami, akwamaryną, granatami i perłami, dwie pary zawieszek w stylu bizantyńskim i węgierskim, bransolety, pierścienie i wysadzana drogimi kamieniami zapinka. Historycy na podstawie zachowanych dokumentów doszli do wniosku, że muszą to być klejnoty z posagu Blanki de Valois, żony Karola IV Luksemburczyka, króla Czech i Niemiec, który w 1355 r. został cesarzem. Młoda żona nie doczekała cesarskiej koronacji, ale jej posag miał wpływ na karierę męża. Potrzebujący gotówki Karol IV poszedł za radą Jana ze Środy Śląskiej i zastawił posag Blanki u Mojżesza – bogatego średzkiego Żyda. Kupiec musiał ukryć skarb w połowie XIV w. podczas prześladowań Żydów średzkich, oskarżanych o sprowadzenie na miasto dżumy. Mojżesz najprawdopodobniej zginął i zabrał ze sobą do grobu tajemnicę królewskiego skarbu. Dziś posag Blanki de Valois można oglądać w muzeum w Środzie Śląskiej. W przypadku najliczniejszych w Polsce skarbów wczesnośredniowiecznych trudno badaczom poznać imiona ich właścicieli. Znacznie bardziej prawdopodobne jest to w przypadku skarbów średniowiecznych i nowożytnych znajdowanych w miastach, gdzie zachowały się dokumenty i listy właścicieli kamienic. Ustalenie właściciela udało się w przypadku skarbu znalezionego w lipcu 2010 r. w piwnicy Muzeum Historycznego Warszawy, na rynku Starego Miasta. Archeolodzy natrafili na 1211 monet z lat 1623–1707. – Dzięki temu, że skarb był w całości, mogliśmy ustalić, że stanowił on jednostkę rozliczeniową odpowiadającą 333,33 złotym polskim, czyli ok. 10 tys. gr – mówi archeolog Ryszard Cędrowski. – Z dokumentów wynika, że w 1703 r. kamienicę kupił grecki winiarz Krzysztof Kisz. Był jej właścicielem do 1713 r. Prawdopodobnie to on podzielił 1000 zł na trzy części i jedną z nich schował w piwnicy domu w czasie trwania wojny północnej (1700–21), gdy Warszawa przechodziła z rąk do rąk. Wieczne zagadki Nie wszystkie skarby tak łatwo zdradzają swoje tajemnice. W marcowym wydaniu brytyjskiego kwartalnika „Antiquity” pojawił się artykuł podsumowujący badanie anglosaskiego skarbu z Staffordshire. Badacze ujawniają, że Terry Herbert wykopał go w miejscowość Ogley Hay. Ponieważ skarb zakopano na wzniesieniu przy biegnącej w pobliżu rzymskiej drodze, zdawało się, że mógł być łupem rabusiów okradających podróżnych. Niestety, nie bardzo pasuje do tego zestaw znalezionych przedmiotów. Oprócz złotego złomu dominują w nim ozdoby militariów – rękojeści mieczy i noży oraz hełmu – nie ma monet ani rzeczy kobiecych, którymi najczęściej handlowano. Kolejna interpretacja zakładała, że w Ogley Hay zakopano łupy z pola bitwy, ale i to jest wątpliwe, bo przedmioty pochodzą z różnych okresów (od połowy VI w. do początku VIII w.), w dodatku brakuje broni czy wykończeń włóczni, pancerzy, pochew czy pasów. Zaczęto zatem rozważać, czy przypadkiem skarb nie jest efektem rabunku jakiejś sali pamięci albo depozytu w pogańskim sanktuarium. Obraz jeszcze bardziej zaciemnia obecność dwóch krzyży i inskrypcji na złotej blaszce. Skarb ze Staffordshire nadal tajemniczo milczy na temat swojej historii. Nawet jeśli nie zawsze potrafimy opowiedzieć, jaka była bezpośrednia przyczyna tezauryzacji większości skarbów, jedno jest pewne – ktoś chciał ukryć swoją własność, ktoś o niej zapomniał lub nie miał możliwości, by ją podjąć z tego podziemnego banku, i dzięki temu zbiegowi okoliczności możemy dziś podziwiać prastare klejnoty i monety.

skarby znalezione po wojnie